Więzienie w Mokotowie do 1939 roku

15 Lutego 2015

Historia zaczyna się w 1882 roku, kiedy wybrano miejsce i zakupiono teren o powierzchni 6 hektarów na nowe więzienie. Działka znajdowała się tuż za granicami miasta w pobliżu rogatek mokotowskich. Lecz trzeba było poczekać jeszcze dwadzieścia lat, aby inwestycja ruszyła. To, co wymusiło budowę nowych więzień na terenie Przywiślańskiego Kraju - w tym także w Mokotowie - to wydane najwyższym ukazem carskim w dniu 12 czerwca 1900 roku rozporządzenie ograniczające zesłania na Syberię i do Kraju Zakaukaskiego.

Plany architektoniczne przygotowali architekci Henryk Julian Gay, Mikołaj Możdżeński oraz Józef Antoni Mazurkiewicz. Kamień węgielny pod budowę mokotowskiego więzienia położono w dniu 9 października 1902 roku. W tym samym roku do koszar przy drodze Rakowieckiej wprowadził się Lejb-Gwardyjski Keksholmski Pułk im. Cesarza Austriackiego. Jest to o tyle istotne, że nowe więzienie miało zostać podpięte pod ogólną sieć wodno-kanalizacyjną poprzez kanał biegnący pod drogą Rakowiecką. By to zrobić, potrzebne było poszerzenie drogi kosztem placu zajmowanego przez koszary. Wojsko nie chciało ustąpić nowo zajętego placu, więc niezbędna była interwencja Magistratu u wyższych władz.

Oficjalne otwarcie więzienia nastąpiło 24 listopada 1904 roku. Na jego terenie działała kuchnia, ślusarnia, szpital, piekarnia, stolarnia i pralnie. Więzienie posiadało własną elektrownię i było jedną z najnowocześniejszych placówek penitencjarnych w Rosji.

 Więzienie na Rakowieckiej na Mokotowie Więzienie na Rakowieckiej w Mokotowie.

Pierwotna pojemność więzienia wynosiła 800 miejsc. W Gmachu Głównym, opartym na planie krzyża, mieściła się kancelaria, pokój przejściowy dla nowych więźniów oraz pokój widzeń przedzielony kratą, umożliwiającą bezpośredni kontakt z odwiedzającymi. Pozostałą część budynku wypełniały cele na 20 osób oraz cele pojedyncze. W skład kompleksu wchodził też gmach szpitalny oraz budynek dla pracowników administracji i służby więziennej. Więzienie wzniesiono w terenie zadrzewionym i wyraźnie odróżniało się wyglądem od dotychczas istniejących placówek tego typu. W prasie pisano, że całość tworzy małe, estetyczne miasteczko. Podkreślano także, że wyposażenie pochodzi wyłącznie z krajowych warsztatów.

W więzieniu zastosowano nowy system resocjalizacji poprzez umożliwienie więźniom wykonywania pracy. Zarobki w większości przeznaczane były dla skarbu państwa i budżetu więziennego, lecz 30% pensji otrzymywali zatrudnieni więźniowie. W praktyce system szybko zderzył się z brutalną rzeczywistością i do wybuchu I wojny światowej więźniowie byli wykorzystywani jako tania siła robocza w prywatnych przedsiębiorstwach, wynagradzani najniższymi stawkami.

W czasach zaboru rosyjskiego wiezienie mokotowskie było uznawane za jedno z najcięższych. Niejednokrotnie karano więźniów cieleśnie oraz zamykano w malutkich karcerach umieszczonych w części piwnicznej, gdzie wilgoć nieubłaganie przesączała się przez ceglane mury, powodując dewastację zdrowia osadzonych. Po stłumieniu rewolucji 1905-1907 roku władze carskie osadzały tu przede wszystkim więźniów politycznych, co w niedługim czasie doprowadziło do znacznego przepełnienia. W latach 1908 - 1915 w Mokotowie przetrzymywano od 1600 do 1800 więźniów, w tym zdecydowaną większość skazanych na ciężkie więzienie - katorgę.

Wraz z wkroczeniem do Warszawy wojsk niemieckich w sierpniu 1915 roku, zarząd więzienia przeszedł w ręce nowego okupanta, który wprowadził surowsze przepisy i stosował jeszcze bardziej okrutne kary. W celu wymuszania zeznań więźniów politycznych zamykano nagich w celach, których podłogi i ściany wyposażone były w rowki z zaostrzonymi kantami.

Już 1 września 1918 roku, czyli na dwa miesiące przed kapitulacją wojsk niemieckich, więzienie zostało przejęte przez polskie władze. W 1919 roku przyjmuje nazwę: "Więzienie Karne w Mokotowie".

Nadeszło lato roku 1920 i groźba bolszewicka zawisła nad Warszawą. Dla więźniów wojna to czas wolności okupionej krwią na froncie - najlepiej wroga. Wzrastały uczucia patriotyczne i chęć powrotu na łono społeczeństwa. Pewnego lipcowego dnia na wolność wypuszczono cywili z wyrokami do roku oraz wojskowych, których wyrok nie przekraczał półtora roku. Skazani z wieloletnimi wyrokami z nadzieją wyczekiwali chwili, kiedy i oni będą mieli szansę udowodnienia swojej przydatności dla ojczyzny. W międzyczasie nad więzieniem pojawiły się wrogie samoloty i od bomby zginął strażnik i syn drugiego. Kilka dni później zebrano więźniów z dużymi wyrokami i odesłano ich do placówek na zachodzie kraju. Niewielu zostało w Mokotowie, w tym złodziej Urke Nachalnik. Wokół panował cisza, nie było słychać hałasu pracujących warsztatów, kłótni, bójek czy narzekań. Nachalnik miał nadzieję, że i on też zostanie wypuszczony na wolność, ale jak sam mówił: nadzieja jest matką głupich i nic więcej.

Więzienie na Rakowieckiej na Mokotowie Więzienie na Rakowieckiej w Mokotowie.

Niespodziewanie 16 sierpnia współwięźniowie wtajemniczyli go w plan roboty o jakiej nikt jeszcze nie pomyślał. Mogli stać się bogaci, mieć cały wagon forsy. Jak to było możliwe? Otóż w nocy z 15 na 16 sierpnia do więzienia w Mokotowie przywieziono do spalenia szesnaście wagonów pieniędzy, by się nie dostały w ręce bolszewików. Gdy się o tym dowiedzieli więźniowie, powstał plan przedostania się do kotłowni i przy współpracy z jednym z palaczy wyniesienia tylu paczek z pieniędzmi, ile tylko się da. Byli przekonani, że za dwa, trzy dni zostaną wypuszczeni, a wtedy będą bogaci. Ale, by ten skok stulecia się udał, potrzebowali blatnego dozorcy, czyli zbratanego z przestępcami. Zadanie pozyskania owego spadło na Nachalnika, który wywiązał się z niego doskonale. Rolą strażnika było otworzenie jednych drzwi, a później wyniesienie paczek z terenu więzienia. Robota została wykonana bez wpadki. Dozorca dostał większość pieniędzy pod swoją opiekę, a tylko niewielką część więźniowie wzięli do celi. Przez kilka dni grano w karty na tysiące i setki tysięcy marek polskich, co było niezwykle pokaźną sumą w owym czasie. Po podwyżkach cen dzienny koszt żywności w Warszawie na początku 1921 roku wynosił niecałe 300 marek.

Kilka dni później do więzienia zaczęli wracać dawni pensjonariusze. Okazało się, że polska kontrofensywa odegnała od Warszawy rosyjskie wojska i pognała je daleko na wschód i północ. Do Mokotowa zaczął wracać dawny rygor. Kiedy znaleziono w celach banknoty pochodzące z kotłowni, strażnicy zaczęli przeprowadzać szczegółowe rewizje. Blatny strażnik udawał, że nie zna Nachalnika i nic nie wie o pieniądzach. Jakiś czas później sprawa się wydała. Strażnik przyznał się do współudziału, ale Nachalnik do końca twierdził, że o niczym nie wie. Wylądował na kilka dni w zimnym i wilgotnym karcerze.

W taki sposób załamał się potencjalnie historyczny skok na kasę.

W 1928 roku więzienie zostało przeznaczone do odbywania kar ciężkiego więzienia nie krótszych niż trzy lata z wyłączeniem więźniów recydywistów. W ramach resocjalizacji przez pracę więźniowie wciąż mieli obowiązek pracy na terenie więzienia. Działały takie warsztaty jak: stolarnia, ślusarnia, piekarnia, zakład szewski, krawiecki. Na terenie więzienia działała również filia Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Na wszystkich około 500 zatrudnionych więźniów najwięcej pracowało w PWPW - około 200.

W tym okresie działka, na której wybudowano więzienie mokotowskie, otoczona została ceglanym, nieotynkowanym murem zakończonym dachówkami wstawionymi na szpic w celu utrudnienia przedostania się przez mur. Oprócz muru zewnętrznego zbudowano mur wewnętrzny, oddzielający część penitencjarną od pozostałych obiektów, a cały teren zabezpieczono wieżami wartowniczymi.

Na terenie więzienia znajdowało się gospodarstwo ogrodnicze. Na obszarze około 0,3 ha uprawiano zboża, warzywa oraz kwiaty doniczkowe. Od 1932 roku rozpoczęto nawet hodowlę jedwabnika i produkcję jedwabiu na potrzeby lotnictwa wojskowego.

Pomimo że całość więzienia wciąż robiła estetyczne wrażenie ze względu na dużą ilość zieleni wokół, to więźniowie zdecydowanie niechętnie przebywali w podobnym otoczeniu i kiedy było to możliwe podejmowali próby wydostania się na wolność. Już w sierpniu 1923 roku Nachalnik kończył odbywanie kary. Nim jednak ten czas nadszedł, noc z 21 na 22 kwietnia rozdarł wystrzał karabinowy. Na drugi dzień okazało się, że z piekarni uciekło czterech więźniów z długoletnimi wyrokami. Zabili trzech dozorców. Jak przebiegł plan wydostania się na wolność? Jeden ze strażników o drugiej w nocy wziął dwóch więźniów do sprzątania w piekarni. Ci powiedzieli, że potrzebują jeszcze dwóch, bo pracy jest dużo, więc pozwolono im dobrać sobie współpracowników - ten błąd kosztował życie. W piekarni jeden z więźniów siekierą rozbił głowę strażnikowi. Zabrano rewolwer i klucze. Następnie zwabiono drugiego strażnika i również jego zamordowano. Potem więźniowie wzięli drabinę, pobiegli z nią do parkanu koło szpitala więziennego, ale wtedy dostrzegł ich posterunek przy bramie i kazał im się zatrzymać. Rzecz jasna nie posłuchali. Padł strzał, a za nim martwy strażnik. Pozostali dozorcy zaczęli strzelać w kierunku uciekinierów. Wszczęto alarm, ale ucieczka się udała. Jakiś czas później ujęto dwóch z nich i skazano na śmierć. Pozostali wspólnicy zginęli na wolności w różnych okolicznościach.

Po tym wydarzeniu zapanowała nieznośna dyscyplina. Więźniów z długoletnimi wyrokami zamknięto w pojedynczych celach i zakuto w kajdany. Tym z dożywociem dodatkowo ogolono pół głowy na łyso. Nie był to najlepszy dla nich czas.

 Więzienie na Rakowieckiej na Mokotowie Więzienie na Rakowieckiej na Mokotowie w latach 50. XX wieku. Widok z gmachu SGH. Fot. Irena Jarosińska, zbiory Ośrodka KARTA

12 października 1936 roku próbę ucieczki podjął, skazany na 15 lat więzienia, Stanisław Kazimierow. Wydostał się z celi, tłumacząc się wizytą u lekarza. Napotkanemu na podwórzu wartownikowi powiedział, że wraca do pracy w papierni. W papierni ukrył się i przebrał w znalezione ubranie. Przez otwór dla pasa transmisyjnego przedostał się na strych, skąd rano wyszedł na dach. Z dachu chciał przedostać się na niezabudowany plac od strony ulicy Narbutta. Był tak blisko upragnionej wolności, kiedy zauważył go strażnik, który w jego kierunku oddał strzał z karabinu. Więzień spadł z dachu i stracił przytomność. Został zatrzymany i przewieziony do z powrotem więzienia.

Skuteczniejszą próbę podjął 13 kwietnia 1939 roku Władysław Majewski. Popołudniem tego dnia opuścił teren więzienia, podając się za zwalnianego Tadeusza Piskorowskiego. Po pewnym czasie Piskorowski, pozostający wciąż w celi, zaczął domagać się zwolnienia do domu. Wtedy dopiero strażnicy dopatrzyli się zamiany więźniów. Majewskiego zatrzymano jeszcze tego samego dnia. Zamiana była możliwa, bo obaj siedzieli w tej samej celi, a do tego Piskorowski był lekko upośledzony umysłowo.

Nadszedł wrzesień 1939 roku. Po przegranej wojnie obronnej Polska znalazła się pod okupacją niemiecką. Po wejściu najeźdźców do Warszawy więzienie mokotowskie zostało przejęte przez władze niemieckie. Po trwającym od IX 1939 do I 1940 roku remoncie, ponownie je otworzyły. Przetrzymywano tu zarówno Polaków jak i Niemców. W pierwszych miesiącach po ponownym otworzeniu więziennych wrót zaczął się okres największego przeludnienia więzienia - przetrzymywano do 2500 osób, w tym kobiety.



 

Wszystkich zainteresowanych historią Syreniego Grodu zapraszam na:

Spacery po Warszawie