Żelazna 44 - Panna Misia wychodzi za mąż

19 Stycznia 2015

Był to maj roku 1932. "Nowiny Codzienne" zainteresowały się historią panny Misi Glat. Co ją przede wszystkim wyróżniało, to to że w czterdziestej wiośnie życia wciąż pielęgnowała swoją cnotę i nikomu nie oddała ręki. Cecha zaiste niezwykła. Pracowała ciężko i z drobnych oszczędności udało jej się zebrać kapitalik, wynoszący całe 120 dolarów. Taka informacja nie mogła przejść bez echa w najbliższym sąsiedztwie. Dowiedziały się o tym życzliwe dusze, zaraz zaczęły namawiać Misię, by spożytkowała zebrane fundusze i wyszła za mąż.

 Kamienica na rogu ulicy Żelaznej 44 i Prostej 20. Ryc.1. Kamienica na rogu ulicy Żelaznej 44 i Prostej 20 w roku 1938. Zdjęcie z portalu www.warszawa1939.pl

Namawiały, aż nadarzyła się znakomita okazja. Bo oto Luzer Neuman mieszkający na ulicy Żelaznej 44 (ryc.1), stolarz z zawodu, nagle owdowiał. Ciężko mu było samemu prowadzić dom, pilnować trojga dzieci i cerować skarpetki, więc niejako na gwałt szukał gospodyni, która zajmie się tą stroną wspólnego życia.

Pierwsze spotkanie odbyło się w cukierni Kotlickiego w kamienicy na placu Żelaznej Bramy 3 (Ryc.2). Misia nigdy dotąd nie przypatrywała się zbyt intensywnie przedstawicielom płci przeciwnej, ale aparycja potencjalnego małżonka sprawiła, że w tym wypadku musiała ulec - Luzer spodobał jej się i gotowa była oddać mu zarówno siebie jak i posag. Zawarto umowę, według której 120 dolarów miała przekazać na ręce Neumana zaraz po podpisaniu aktu stanu cywilnego.

Dosyć szybko po niezwykle skromnej i cichej uroczystości ślubnej okazało się, że charakter Luzera był niemożliwy do zniesienia. Jak mówiła Misia: "Czy potrzeba czy nie, to się złościł, robił awantury o każde głupstwo. Na przykład, jak mu podawałam herbatę, to chciał mleka, a jak mu dałam mleka - to chciał herbaty!"

Luzer również nie był zadowolony ze swej nowej małżonki: "Sto dwadzieścia dolarów, to nie jest posag." Trudno było dyskutować z takim argumentem.

Kamienica na placu Żelaznej Bramy 3. Ryc.2. Kamienica na placu Żelaznej Bramy 3 w roku 1940. Zdjęcie z portalu www.warszawa1939.pl

W końcu udali się po małżeńską poradę do rabina, zwanego reb Danem, a znanego z tego, że potrafi znaleźć rozwiązanie nawet tych niezwykle trudnych problemów. Ten długo się zastanawiał nad przedstawioną mu sprawą, aż w końcu zadał Misi przebiegłe pytanie: "Czy ty koniecznie chcesz go puścić kantem?" , na które dziewczyna... hmm... kobieta odpowiedziała stanowczym zaprzeczeniem. Zaś zapytany Neuman równie stanowczo obstawał, że nie chce jej więcej znać i z domu ją wygania. Po takim oświadczeniu rabin kazał mu poczekać, wybiegł na chwilę z mieszkania, wyszeptał coś na ucho zebranym na korytarzu, a po powrocie spokojnie powiedział do Neuman, że może spokojnie wyjść i ma przyjść po sobocie.

Jednak kiedy tylko małżonek wyszedł na podwórze, dopadli go żandarmi sobotni, którzy bez uprzedzenia zaczęli go niemiłosiernie okładać kijami, aż krzyki bitego niosły się głośno i daleko. Tym praniem kierował reb Dan, powtarzając: "Masz rozwód! To jest dodatek do te sto dwadzieścia dolary!"

Gdyby nie sprowadzony pospiesznie przez kogoś policjant, kto wie, jak nieszczęśliwie by się zakończyło pranie świeżo rozwiedzionego Neumana?

 

Wszystkich zainteresowanych historią Syreniego Grodu zapraszam na:

Spacery po Warszawie