Jak perski szach zachował spodnie w Warszawie

15 Października 2012

O tym, że w Warszawie nieświadomemu turyście już taksówkarze na lotnisku fundusze uszczuplą, wie chyba każdy. Ale nie każdy zdaje sobie sprawę, że proceder tego rodzaju ma dłuższą metrykę. Przykładem niech tu będzie wizyta perskiego szacha Naser ad-Dina, który przybył do Warszawy pod koniec maja 1889 roku.

Persja to ten kraj, z którego pochodziły wojska powstrzymane przez "300" Greków pod Termopilami. W 1935 roku zmieniła nazwę na Iran. Było więc kogo gościć.

Do Warszawy szach przybywa z liczną świtą. Wszyscy, przybrani w bogato zdobione stroje pełne diamentów i złota, zwiedzali miasto, a skuszeni pięknymi sklepowymi wystawami, wstępowali, by poczynić zakupy. Warszawscy kupcy nie omieszkali wykorzystać wspaniałej okazji i potrafili cudzoziemskim gościom policzyć dziesięciokrotnie większą sumę za jedną koszulę. Na mieście żartowano, że o cokolwiek poproszą Persowie, to kupcy wołają: "należy się 30 milionów franków".

Szczęśliwie dla szacha wizyta skończyła się 8 czerwca, bo dłuższy pobyt mógł skutkować tym, że kupcy ogołocą go i jego orszak nawet ze spodni. Mówiono, że sam szach obawiał się, że przyjechali jako Persowie, ale wyjadą jak Szkoci, robiąc aluzję do braku spodni u tychże.

 

Wszystkich zainteresowanych historią Syreniego Grodu zapraszam na:

Spacery po Warszawie