Gaz na ulicy - tragedia w kamienicy przy Piekarskiej 14
14 Marca 2013
26 listopada 1931 roku to niezbyt przyjemny dzień dla mieszkańców ulicy Piekarskiej na Starówce. Historia zaczęła się o 5 rano, gdy pracujący jako kelner w "Adrii", Stefan Kwiatkowski wrócił do swego jednoizbowego mieszkania w suterenie na Piekarskiej 14. Zastał tam mocno osłabioną czteroletnią córeczkę, którą niedługo potem dopadły konwulsje. Wezwał więc lekarza. Ten sprawdził jej stan, przepisał leki i obiecał przyjść jeszcze raz w godzinach porannych. Zapewne też rozsądnie uznawał, że o godzinie 6 jest noc.
Kiedy przyszedł ponownie koło godziny 10, drzwi były zamknięte i nikt nie odpowiadał. Zaniepokojony wezwał dozorcę domu, a ten posłał po ślusarza. Z jego pomocą i przy użyciu wytrycha dostali się do środka, gdzie od razu można było wyczuć silną woń gazu. Musiano na chwilę się wycofać i pozwolić, by gaz się rozproszył. Gdy ponownie weszli do domu, słabe oznaki życia dawał już tylko Kwiatkowski, jego żona Stanisława i córeczka Irena nie doczekały ratunku.
Sprawdzono także pozostałe pomieszczenia w kamienicy. W izbie obok Kwiatkowskich zmarło starsze małżeństwo oraz sublokatorka wraz z synem. Przeżyła jedynie jej czteromiesięczna córka. Gaz przedostał się również do mieszkania na parterze, zajmowanego przez rodzinę Epsztajnów, ale spowodował tylko niezbyt ciężki zatrucie. Uratowało ich to, że wieczorem dnia poprzedniego pan Józef Epsztajn poczuł się źle i nim stracił przytomność, ostatkiem sił otworzył okno.
Jeszcze tego samego dnia po odkryciu tragedii naprawę kilkudziesięcioletniego, pękniętego przewodu gazowego przeprowadziło Pogotowie Gazowni Miejskiej.