Warszawskiej Syrenki historia krótka
16 Sierpnia 2012
Jedna z mniej znanych legend próbująca wyjaśnić pochodzenie Syrenki podaje, że ongiś ulicą Dunaj biegł strumień o tej nazwie, a w nim mieszkała syrena. Tyle wiadomości mamy z podania; a wniosek? Skoro już mieszkała na terenie miejskim, to czemu nie zatrudnić jej jako symbol i obrończynię miasta? Jak było naprawdę - trudno powiedzieć, ale podanie przynajmniej w połowie jest prawdziwe, bo do dzisiaj można na Szerokim Dunaju obejrzeć ujęcie wody, ustawione w miejscu, skąd wypływał strumień, przepływający pod murami miasta, a dalej fosą i wąwozem dzisiejszej ulicy Mostowej, wpadał do Wisły.
Faktem też jest, że syrena bardzo wcześnie pojawia się jako symbol miasta. Najstarsze znane przedstawienia herbu Warszawy ukazują postać półczłowieka, półdziwozwierza, wyposażonego w atrybuty gotowości bojowej, jakimi są tarcza i miecz. Stwór ten jednak bardziej przypomina istoty znane z greckich przedstawień, gdzie pochodząca z mitologii syrena (gr. Σειρήν Seirēn), oznaczała demona o głowie kobiety oraz ciele ptaka, potem pół-kobiety, pół-ptaka. Do ryby mu jeszcze daleko.
Przedstawienia syreny w różnych odmianach były w średniowieczu bardzo popularnym motywem dekoracyjnym, często udziwniane poprzez dodawanie nowych elementów, w tym smoczych - najlepszym tego przykładem były błoniaste skrzydła, oraz mieszanie form ptasich i rybich. Dlaczego właśnie ten motyw wybrano na symbol miasta? Może rzeczywiście syrenka zamieszkiwała strumień Dunaj lub przybrzeżne wody Wisły. Może też ówcześni mieszkańcy Warszawy na fali popularności w sztuce syren, jej wojowniczego charakteru znanego z przekazów antycznych, gdzie stanowiły przeszkodę nieomal nie do pokonania, wybrali ją na obrończynię nowo założonego miasta. Wśród pomysłodawców powinniśmy raczej szukać księcia lub kogoś z jego otoczenia, bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić biednych rybaków czy garncarzy skaczących pod książęcą siedzibą, i skandujących: syrenka! syrenka!
Założycielem Warszawy był najprawdopodobniej książę Bolesław II, który w latach 1294-1313 zjednoczył w swoich rękach całe Mazowsze. Jego syn Trojden I legitymował się pieczęcią księcia czerskiego, wyobrażającą skrzydlatego smoka (ryc.1), a stylistyka przedstawienia była łudząco podobna do najstarszej znanej pieczęci miasta Starej Warszawy z 1400 roku (ryc.2). Oba stworzenia: smok i syrena mogły w świadomości ówczesnych spełniać rolę apotropaiczną - chroniącą posiadacza owego znaku i odstraszającą wrogów (ryc.3).
Wybór takiego godła herbowego Warszawy świadczy o szerokich horyzontach kulturalnych projektodawcy. Nie zamykał się w stereotypowych wyobrażeniach murów miejskich z bramą i wieżami, charakteryzujących wiele innych herbów miejskich, lecz przedstawił motyw niezwykły, niespotykany na pieczęciach innych miast.
W następnych wiekach transformacje wyglądu syreny zmierzały w kierunku nadania jej cech ewidentnie kobiecych: rysy twarzy, upięta wstążką fryzura oraz atrybut nie do przeoczenia, czyli wydatny biust. Dolna cześć postaci posiada błoniaste, rozpostarte skrzydła, długi, wężowy ogon oraz łapy zakończone szponami (ryc.4 i 5). Skąd to nagłe ułagodzenie symbolu, ujarzmienie jego wojowniczego charakteru? Wydaje się, że dobrym tropem jest podanie o Meluzynie, bardzo popularnego romansu rycerskiego, który w 1569 roku został po raz pierwszy przełożony na język polski. Upowszechnienie się tej powieści i zadomowienie w podaniach ludowych mogło mieć wpływ na tę zmianę.
Jednak choć XVI, XVII wiek przynosi nam bardziej kobiecą postać syreny (ryc.6), pozostaje w użyciu pieczęć wójtowska Starej Warszawy - w odróżnieniu od Nowej Warszawy, czyli Nowego Miasta, która ma własny herb z wizerunkiem panny i jednorożca (ryc.7) - pochodząca z XVII wieku, gdzie postać syreny niekoniecznie posiada cechy kobiece. Co więcej, dolna część ciała przypomina zdeformowanego gada, skrzydełka są małe i raczej pierzaste, a nogi zakończone płetwami. Całości dopełnia pokrzywiona twarz, w której tylko najbardziej wytrwali doszukiwaliby się rysów kobiecych (ryc.8).
Z 1623 roku pochodzi wiersz Zygmunta Laukowskiego, wyjaśniający, czy też raczej tegoż wyjaśnienia szukający, skąd syrenka herbem miasta:
Warszawo, w mur potężna! Czemu ten herb dali:
Syrenę z ostrym mieczem, królowie spaniali?
Nie zbłądzę, jeśli rzeknę: byś swoich czystości
Nie tak murem, jak mieczem broniła od złości
Abo żebyś w twych bramach zawsze czujność miała
I wszelkie żelazem zdrady zabijała.
Żywot syreny w gadziej, uskrzydlonej postaci, z pokracznymi nogami, dobiega końca w dobie renesansu i baroku. Sztuka tego okresu zaczyna wyobrażać sobie syreny jako półryby, choć nie zawsze jako półkobiety. Pojawiają się coraz to nowe wyobrażenia, jak to pochodzące z 1693 roku, przedstawiające syrenę o uroczej kobiecej twarzy, z dolną częścią ciała zdecydowanie lepiej nam znaną. Wizerunek ten pochodzi z drugiego wydania dzieła Jakuba Kazimierza Haura "Skład abo skarbiec znakomitych sekretów oekonomiey ziemiańskiej" (ryc.9).
Na pieczęciach miejskich zbrojna kobieta z rybim ogonem pojawia się dopiero około połowy XVIII wieku i utrwala w dobie stanisławowskiej. Często jest przedstawiana w otoczeniu ornamentu roślinnego - wieńców palmowych i girland, a ogon zazwyczaj podwójnie zakręcony. W tym czasie zmienia się również zwrot postaci i zgodnie z zasadami heraldyki skierowana jest w prawo, czyli dla nas w lewo.
Ukobiecenie postaci, nadanie jej powabu, skutkuje tym, że niektóre wcielenia syrenki mają dodane skrzydła ważki. Jakże niewiele jej wtedy brakowało do zostania słodką fearie z celtyckich podań, choć taką bardziej krwiożerczą, z mieczem i tarczą, gotową porąbać każdego wroga Warszawy.
Józef Epifani Minasowicz w utworze "Na tenże" przedstawił inny, bardziej "sprawiedliwy" obraz syreny:
"Pytasz, czemu miecz w jedną rękę, w drugą wzięła
Tarczę herbową miasta Warszawy Syrena?
Wiedzże, iż Sprawiedliwość, w jej ręce swe znaki
Złożywszy, z swym jej obraz mieć chciała jednaki.
Stąd wnieść łacno, co znaczą te w ręku znamiona:
Miecz karą winnych. Tarcza niewinnych obrona".
Od XVIII wieku motyw syreny jako znaku herbowego Warszawy staje się popularnym motywem zdobniczym. Pojawiał się na budynkach i w miejscach publicznych, na dekoracjach z okazji wielkich uroczystości, pochodów czy festynów. Największą popularność syrena zdobywa jednak w wieku XIX, gdy państwo polskie nie istnieje, a zaborcy starają się stopniowo zacierać w społeczeństwie cechy narodowe. Warszawska syrenka urasta w tym czasie do rangi symbolu narodowego. Jeszcze w 1798 roku, dekretem Fryderyka Wilhelma władze pruskie w Warszawie zatwierdziły nowy wzór herbu warszawskiego. Trzeba przyznać, że był to pierwszy w dziejach miasta akt prawny normujący wygląd herbu Warszawy. Oprócz niemieckich napisów i pruskiej korony, obok tarczy herbowej pojawiają się dwie postacie ją podtrzymujące (ryc.10). Był to element zupełnie obcy w polskiej heraldyce, lecz owi trzymacze na niewiele się Prusakom zdali, bo już w 1806 roku zakończyli swój żywot. Niestety niedługo potem nadeszły kolejne próby ujarzmienia warszawskiej syreny.
Dekretem z 11 października 1822 roku władze carskie zamiast herbów miejskich na pieczęciach wprowadziły godło Królestwa. W ten sposób syrena znikła z oficjalnego obiegu na około sto lat. Lecz nie zapomniano o niej. W powszechnym użyciu znak syreny był nadal używany jako symbol miasta. Nadal funkcjonowała w świadomości społeczeństwa, a rola Warszawy w ruchu narodowowyzwoleńczym nadawała syrenie nowego, głębszego znaczenia. Stała się nośnikiem treści patriotycznych, jako znak stolicy, siedziby królów polskich. Pojawiała się na niektórych oznakach i symbolach godności miejskich, cechowych, wiele firm i przedsiębiorstw używało syreny jako znaku handlowego na swoich produktach. Występowała nawet jako motyw na herbach nadawanych niektórym urzędnikom w połowie XIX wieku wraz z tytułem szlacheckim, a wszystko to pod czujnym okiem rusyfikatorów widzących w Warszawie i jej mieszkańcach główne zarzewie buntu przeciw caratowi oraz centralny ośrodek krzewienia polskości.
W takich okolicznościach pojawia się w Warszawie pierwszy pomnik syreny, projektu Konstantego Hegla, wzniesiony w 1855 roku na Rynku Starego Miasta (ryc.11). W drugiej połowie XIX wieku wizerunek syreny staje się bardzo często wykorzystywany w zdobnictwie architektonicznym, przedstawienia w najróżniejszych formach pojawiają się na fasadach i zwieńczeniach budynków, na miejskich latarniach, tramwajach.
Trochę nieoficjalnie syrena reprezentowała Warszawę poza granicami kraju w wyprawie do Kamerunu organizowanej przez Stefana Szolca Rogozińskiego w roku 1882. Wypływając na statku "Łucja-Małgorzata" obok bandery francuskiej powiewał sztandar w narodowych barwach z warszawską syrenką. To wdzięczność dla miasta, które przy wsparciu takich osób jak Bolesław Prus czy Henryk Sienkiewicz, zebrało pieniądze potrzebne na zorganizowanie wyprawy.
Niebywała popularność syreny sprawiła, że Warszawie zaczęto nadawać zrodzoną z sympatii nazwę "syreniego grodu". Jego mieszkańców zwano "syreniarzami", aczkolwiek w mowie codziennej raczej unikano w stosunku do kobiet określenia: "syrena", "syrenka", jeśli nie chciało się dostać po twarzy.
Po wycofaniu się 5 sierpnia 1915 roku Rosjan z miasta i wkroczeniu Niemców, magistrat obok wielu innych naglących spraw miał przed sobą zadanie przywrócenia herbu miasta. Po rozstrzygnięciu konkursu już 2 grudnia 1915 roku urzędy magistratu ponownie oficjalnie mogły legitymować się pieczęcią z wizerunkiem syreny (ryc.12). W tamtym czasie wybuch uczuć patriotycznych wywołany odzyskaniem niepodległości, zapoczątkował w Warszawie nowy zwyczaj umieszczania na sztandarach wojskowych emblematu syreny obok godła państwowego, upamiętniając w ten sposób miejsce utworzenia oddziału.
Rozstrzygnięcie konkursu na wzór pieczęci miejskiej nie rozwiązywało jednak problemu wizerunku samego herbu Warszawy, który musiał pasować do wytycznych heraldyki. Lata po odzyskaniu niepodległości charakteryzowały się dowolnym wykorzystaniem motywu syreny, powstała więc myśl unormowania jej wizerunku. Jak to w naszym kraju bywa, od zamiaru do realizacji musi upłynąć wiele czasu. Akcja zaczęła się w roku 1930, zbierano komitety nadzorujące konkursy, zlecano wykonanie projektu konkretnym artystom, wszystko na nic - nie potrafiono wyłonić odpowiedniego wzoru z masy propozycji. Czy to sama syrena chował swój wizerunek przed działalnością magistratu, czy jak zwykle nieudolność urzędników miejskich powodowała opóźnienia, faktem jest, że dopiero za prezydentury Stefana Starzyńskiego i naciskom jego samego udało się ustalić wzór satysfakcjonujący większość zainteresowanych (ryc.13).
Nowy wygląd herbu nie każdemu przypadł do gustu, raziła między innymi przywrócona z czasów Stanisława Augusta barokowa korona, która nie pasowała do zmodernizowanego modelunku syreny, podniosły się głosy w prasie, by naprawić ten dysonans. Krytyce podpadła też sam syrenka: a to że za gruba w ogonie, że blondynka, że jak na warszawiankę, to niezbyt urodziwa. Jeśli o urodzie mówimy, warto przytoczyć słowa Adama Słomczyńskiego, zasłużonego kustosza Archiwum Miejskiego, który wspominał, że nowa syrenka nosiła cechy portretu znanej aktorki warszawskiej - Leny Żelichowskiej. Autor projektu Szczęsny Kwarta zaprzeczył tej opinii, ale patrząc na zdjęcia Leny Żelichowskiej (ryc.14), chyba nie można się nie zastanawiać, na ile obie panie są do siebie podobne.
Po wieloletnich zmaganiach magistratowi stołecznemu udało się 31 stycznia 1938 roku uzyskać zatwierdzenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Warszawa mogła poszczycić się pierwszym polskim aktem normującym wygląd jej herbu.
Niedługo potem przyszła okupacja niemiecka. Sprawa warszawskiej syrenki kilkakrotnie była podnoszona przez władze okupacyjne. Próbowano ustalić sprawę korony w herbie, latami rozwodzono się nad jej poprawnością lub niemieckim pochodzeniem. Ostatecznie niczego nie zmieniono, warszawska syrenka oparła się niemieckiemu najeźdźcy. Koronę straciła dopiero po 1967 roku, w dobie realnego socjalizmu i jak niemal wszystko w tamtym czasie wizerunek stał się bardziej uproszczony, zatracając przy tym cechy osobowe (ryc.15).
Szczęśliwie po 1990 roku powrócono do wersji z dwudziestolecia międzywojennego. Syrenka nadal patronuje stolicy, jej wizerunki spoglądają z niezliczonych budynków i obiektów, wciąż ochraniając miasto, które bez cienia wątpliwości może nazwać swoim.