Warszawskie Termopile

17 Czerwca 2013

Na pomoc armiom "Poznań" i "Pomorze"

Wieś lub też folwark nazwany Placówka założono na południe od Młocin na początku lat 20. XX wieku. Podczas walk we wrześniu 1939 roku osada została niemal całkowicie zniszczona, a w roku 1951 roku tereny te włączono w administracyjne granice Warszawy.

Najbardziej charakterystycznym punktem w historii Placówki są dni 20 i 21 września 1939 roku. W tych dniach I batalion 30 Pułku Strzelców Kaniowskich dowodzony przez mjr Bronisława Kamińskiego stoczył na terenach pomiędzy Młocinami a wsią Placówka krwawy bój z Niemcami, opóźniając marsz wroga na Warszawę i umożliwiając przedarcie się do stolicy oddziałom armii "Poznań" i "Pomorze".

Ale to nie był koniec.

Pułk zakwaterowany był od lipca 1924 roku w Warszawskiej Cytadeli w budynku Pawilonów III - IX. 19 września major Kamiński otrzymał rozkaz rozpoznania rejonu Wólki Węglowej i Placówki oraz związania sił nieprzyjaciela, by w tym czasie polskie oddziały mogły przebić się znad Bzury do Warszawy. Wyruszywszy z koszar, przemierzyli Żoliborz i Bielany i w nocy dotarli w rejon Młocin.

Rankiem 20 września 2 kompania batalionu rozpoczęła atak na pozycje wroga z kierunku Młocin na południe. Silne uderzenie odepchnęło Niemców i początkowo nawet ostrzał z ckm-ów - z których jeden odezwał się już za polskimi oddziałami, schowany wcześniej w stogu siana - oraz czołgów nie wstrzymał naszego naporu. Niestety w pewnym momencie atak utknął w miejscu, powstrzymany silnym i celnym ogniem z broni maszynowej. Straty po obu stronach były poważne.

W tym czasie 1 kompania skierowała się bezpośrednio ku Placówce, gdzie silny ostrzał ckm-ów i moździerzy uniemożliwił jej dalsze natarcie. Dopiero wsparcie ogniem własnych moździerzy i ckm-ów z kompanii 3, która jako odwód stacjonowała się w Młocinach, pozwoliło na wycofanie się z zagrożonego odcinka. Atak I batalionu w obu kierunkach pozwolił na związanie znacznych sił wroga i dopiero popołudniem zatrzymał się. Polski oddział rozlokował się na zalesionych wzgórzach pomiędzy Młocinami a Placówką. Od razu też stał się celem nalotów Luftwaffe, ostrzału artylerii wroga oraz ataków piechoty z kierunku Placówki, lecz wytrwano ze względnie niskimi stratami.

Kontrowersyjny rozkaz

Noc z 20 na 21 minęła spokojnie, gdyż Niemcy nie przejawiali żadnej aktywności. Polacy przespali ją w dobrych nastrojach. Działania Strzelców Kaniowskich w okolicy Placówki pozwoliły polskim oddziałom wycofującym się znad Bzury, które utknęły w zwarciu z wrogiem w okolicy Lasek, okrążyć od północy pozycje zajętego walką wroga i przedostać się do Lasku Bielańskiego. Wydawać się by mogło, że w takim wypadku wysunięte oddziały I batalionu, po pomyślnym wykonaniu zadania, zostaną ubezpieczone na skrzydłach i dostaną rozkaz wycofania się z zagrożonej pozycji.

Jednak od generała Franciszka Altera - dowódcy 25 Dywizji Piechoty, która przedostała się w nocy do Warszawy - przyszedł rozkaz, by przesunąć się z batalionem do wsi Placówka i zająć w niej pozycję obronną frontem na zachód i północ. Usadowienie się w Placówce z miejsca stawiało nasze wojska w gorszym położeniu, gdyż wieś znajdowała się w obniżeniu terenu i zajmujący wyższe pozycje Niemcy mieli dobry wgląd w rozlokowanie naszych stanowisk.

Pech chciał, że w nocy z 20 na 21 września Niemcy skoncentrowali w rejonie dwie potężne jednostki z 24 Saksońskiej Dywizji Piechoty, które niemal 10-krotnie przewyższały liczebnie nasz oddział. Dodatkowo wsparte zostały 70 działami i moździerzami. Były to siły przygotowane do przerwania połączenia Warszawy z Modlinem.

O świcie 21 września kompanie zajęły wolną od wroga Placówkę i zaczęły wznosić stanowiska obronne na jej zachodnim skraju. Wróg stacjonował w tym momencie w Wólce Węglowej. Kwaterę dowódcy batalionu ulokowano w głębi wsi, jak wspomina podporucznik Karol Bischoff: "Na moim odcinku w willi Gessnera było miejsce postoju dowódcy baonu. Wszedłem do tej willi. Zastałem majora Kamińskiego, który był, jak mi się wydawało, bardzo zmęczony, często pił wodę z wiadra. Pomyszkowałem po willi i ku swej radości znalazłem pełną puszkę prawdziwej kawy. Zaraz zakrzątnąłem się ze swym gońcem chcąc przygotować kawę dla majora. Nie dał mi dokończyć przygotowania kawy. Rozkazał wziąć kilku żołnierzy i udać się na rozpoznanie Wólki Węglowej".

Żołnierze wciąż pracowali nad stanowiskami ogniowymi, gdy po godzinie 9.00 Niemcy skierowali na polskie pozycje wyjątkowo silny i celny ogień artylerii i moździerzy, wsparty ostrzałem z broni maszynowej. Otwarty i obniżony teren ułatwiał koncentrację ostrzału. Wieś ogarnął pożar, a dym i kurz przesłaniały widok. Wkrótce z kierunku miejscowości Gać wyszło niemieckie natarcie, które pomimo polskiej obrony szybko posuwało się naprzód. Obrońcy musieli opuścić niedokończone jeszcze pozycje obronne, a druciane siatki, okalające domy we wsi, uniemożliwiały skuteczną organizację obrony i niebezpiecznie kanalizowały przepływ oddziałów.

Również od strony Wólki Węglowej Niemcy ruszyli do ataku. Część batalionu nie mogła wytrwać pod nawałą wrogiego ostrzału i zaczęła wycofywać się na skraj wsi. Z pomocą nadbiegła wówczas kompania odwodowa z majorem Kamińskim na czele, lecz zginęli niemal natychmiast, gdy kontratak został zdmuchnięty ogniem z wjeżdżających do wsi czołgów.

Po wycofaniu się naszych oddziałów na odległość kilkaset metrów, nadeszło w końcu wsparcie, z którym udało się ruszyć do przeciwnatarcia. W zabudowaniach Placówki rozpoczęła się zażarta walka o każdy metr ziemi. Nawała niemiecka była jednak zbyt silna i w ciągu 21 września niedobitki batalionu opuszczały pole walki i różnymi drogami ściągały do Warszawy, do swych koszar w Cytadeli Warszawskiej.

I to był już koniec

O ataku tak pisał gen. Rómmel: "(...) był on źle zmontowany, bez wsparcia artylerii, bez dział przeciwpancernych i towarzyszących. Na początku udało się wyrzucić niemiecką piechotę z okopów na przedpolu Brzezin, lecz potem Niemcy z rejonu Placówki przeszli do przeciwnatarcia, w którym wzięły udział i czołgi. Baon nasz musiał wycofywać się, ponosząc duże straty".

W konsekwencji niemieckiego natarcia w walkach zginęło około 500 lub więcej żołnierzy I batalionu 30 Pułku Strzelców Kaniowskich wraz z dowódcą - była to zdecydowana większość stanu. Wraz z kapitulacją Warszawy 28 września 1939 roku zakończył się również szlak bojowy 30 Pułku Strzelców Kaniowskich.

Do dziś na tyłach ulicy Palisadowej pod nr 7 stoi wspomniana przez podporucznika Bischoffa wspaniała willa aptekarza Jana Gessnera. Wybudowana została około 1921 roku w stylu dworkowym, z dobudowaną wieżyczką. Ów Gesner miał w Placówce jeszcze jedną willę, którą zbudował dla swojej drugiej żony. I ona stoi tu nadal, przy Palisadowej 3. Jest to dom wzniesiony krótko przed wojną o unikalnej w Warszawie konstrukcji szachulcowej, zachowany w stanie niemal idealnym, łącznie z wyposażeniem wnętrz.

Bibliografia:

  • Domagała-Zamorski M., Godzemba-Wysocki W. S., Historia Kaniowszczyków czyli Dzieje 30 Pułku Piechoty Strzelców Kaniowskich, Pruszków 2006.
  • Głowacki L., Obrona Warszawy i Modlina na tle kampanii wrześniowej 1939, Warszawa 1985.
  • Jagiełło Z., Piechota Wojska Polskiego 1918-1939, Warszawa 2007.
  • Jarno W., Strzelcy Kaniowscy w latach 1919-1939, Warszawa 2004.
  • Porwit M., Obrona Warszawy. Wrzesień 1939,Warszawa 1959.
  • Rómmel J., Za Honor i Ojczyznę. Wspomnienia dowódcy armii "Łódź" i "Warszawa" , Warszawa 1958.
  • Satora K., Opowieści wrześniowych sztandarów, Warszawa 1990.

 

Wszystkich zainteresowanych historią Syreniego Grodu zapraszam na:

Spacery po Warszawie